mówię, jakem Stiopa-nożownik!<br>- Pewnie chcesz popalić, co? Masz, Jurik, sztachnij się - powiedział Sierioża podając mu okurek i dodał wspaniałomyślnie: - Zatrzymaj i pokurz sobie do woli. Odwiedź nas wieczorem po robocie. O, tamten barak, trzeci z prawej, jak widzisz. Tam nas znajdziesz. Dam ci pograć na bałałajce.<br>Chłopiec odszedł uszczęśliwiony. To byli prawdziwi mężczyźni, taki Stiopa i Sierioża, a potraktowali go jak równego sobie. Okurek był mizerny, ale chłopiec przypiął się do niego gorliwie, póki nie sparzył sobie palców. Od krzepkiej machorki zakręciło mu się w głowie i zdawało się, że ziemia spod nóg ucieka, ale po chwili wróciła do właściwych wymiarów