jak ekonom z parobkiem. To się ceni, panie Janku, w tej epoce schamienia. Teraz, kiedy go wywalili, nawet go polubiłam, bo zawsze wolę kopanych od tych, co kopią. Chodźmy.<br>No i poszliśmy. Było mi raźniej we dwoje. Na peronie prowizorycznego od stu lat dworca zauważyłem od razu grupkę, otaczającą profesora Tubalnego, jego małżonkę i córkę. Natychmiast poznałem człowieka, który właśnie ściskał Tubalnemu rękę: to był ojciec Renaty, dziadek mojej nie znanej córki Marleny. Wysoki ten dygnitarz nomenklatury, strącony z Olimpu w roku 1956, wdrapał się nań znowu w roku 1959, aby w osiem lat później zstąpić w mglistą przepaść. Wśród ludu