wystarczy,<br>żebym wyszedł i... ,,osunął się z jękiem". Natychmiast ta dziewczyna przybiega mnie ratować. Wstaję, niby zażenowany, ,,że nic, nic... tyle, że mnie mdli" i o parkan się opieram. A tam wody ani na lekarstwo. Właśnie. Więc ona się rozgląda. Wtedy mówię: ,,Wystarczy, żeby pani przeszła przez ten plac budowlany. Tuż z drugiej strony jest kafejka... dla emerytów". A ona, że nie zna tej drogi na skróty... Więc co? Trzeba jej pomóc. Otwieram bramkę w parkanie, puszczam ją pierwszą, jak przystoi, i za sobą bramkę zamykam. Ona zaczyna się dziwić... ale jeszcze przejęta moim zemdleniem... Chyba że od razu zacznie krzyczeć