Basry, skąd, już w Iraku, koleją, starymi wagonami o stopniach ciągnących się wzdłuż całej ich długości, na których bawiliśmy się, nie zważając na bieg pociągu, ledwie tylko nasz opiekun zamknął na chwilę oczy, by odpocząć,<br>a tory biegły obok Satt al-Arab, gdzie łączyły się w jeden nurt Eufrat i Tygrys, i dalej przez bagniste tereny porośnięte trzciną, nim wreszcie pojawiły się zagajniki swojskich wierzb i topoli, i podróż trwała już trzeci dzień, bo mieliśmy do przebycia z Esfahanu do Bagdadu chyba blisko tysiąc kilometrów,<br>i kiedy tak szliśmy we trzech przez miasto, nie bez zazdrości spoglądałam na miejscowe dziewczyny: z