Typ tekstu: Książka
Autor: Uniłowski Zbigniew
Tytuł: Wspólny pokój
Rok wydania: 1976
Rok powstania: 1932
Todziu, niech się pani zajmie swymi poradami, proszę nie mówić takich obrzydliwości, trudno mi wierzyć w chłopskie przesądy.
- Przesądy, pan już w nic nie wierzy. A co pan będzie jadł na obiad?
- Nie wiem, chyba nic.
- A tak, już, zaraz nic. Zrobię panu kaszy na mleku i parę jajek usmażę. Tylko żeby pan jadł, bo trzeba dużo jeść.
Poszła do kuchni i zaczęła się krzątać koło paleniska. Dziadzia zaczął coś mówić, ale wszedł Zygmunt z jakimś małym, czarnym Żydkiem, o dość młodym wyglądzie i niezwykle żywym spojrzeniu swych błyszczących oczu. Doktór zdjął palto, usiadł na brzegu krzesła, naprzeciw Lucjana, i patrząc mu
Todziu, niech się pani zajmie swymi poradami, proszę nie mówić takich obrzydliwości, trudno mi wierzyć w chłopskie przesądy.<br>- Przesądy, pan już w nic nie wierzy. A co pan będzie jadł na obiad?<br>- Nie wiem, chyba nic.<br>- A tak, już, zaraz nic. Zrobię panu kaszy na mleku i parę jajek usmażę. Tylko żeby pan jadł, bo trzeba dużo jeść.<br>Poszła do kuchni i zaczęła się krzątać koło paleniska. Dziadzia zaczął coś mówić, ale wszedł Zygmunt z jakimś małym, czarnym Żydkiem, o dość młodym wyglądzie i niezwykle żywym spojrzeniu swych błyszczących oczu. Doktór zdjął palto, usiadł na brzegu krzesła, naprzeciw Lucjana, i patrząc mu
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego