musiałam natychmiast kogoś przy sobie poczuć. Błyskawicznie więc wylądowaliśmy w łóżku i to było najgorsze ze wszystkiego - czułam się jak u lekarza, zero podniecenia, jakbym uprawiała gimnastykę, a nie kochała się. Dopiero, kiedy poprosiłam, żeby wyszedł w środku nocy, poczułam ulgę. Już nigdy później nie leczyłam czyimś ciałem mojej samotności. Tym bardziej że do dziś nie umiem temu facetowi spojrzeć w oczy i tak naprawdę on nie wie, dlaczego wyrzuciłam go z łóżka. <br>Fizyczna bliskość nie wystarczy, by Pani Samotność opuściła twoje łóżko, potrzeba jeszcze emocji, poczucia bezpieczeństwa, akceptacji. Tego wszystkiego nie znajdziesz w przypadkowym kontakcie. Doprawdy, samotny akt masturbacji jest o