zbliżenia się do tych ciemnych, pochylonych, z ciężkością za sochami postępujących postaci", porozmawiania z ludźmi "na tych zagonach we mgle". - Powiadasz, Liziu, że patrząc na wieśniaków, na bose dzieci taki żal cię ogarnia, że od płaczu wstrzymać się nie możesz... Ani chybi wpływ lektur z ojcowskiej biblioteki, ten jakiś Rousseau. Urządzasz mi tu nowy teatrzyk. Sama nie wiesz, czego chcesz; to płaczesz, to się gniewasz, to mnie przepraszasz, to znów wybuchasz skargami, pretensją... Raz masz mi za złe, że za często jeżdżę na polowania, to znów nie podoba ci się, że za dużo przesiaduję w domu. Zapraszaj częściej, jeśli chcesz, sąsiadki