Typ tekstu: Książka
Tytuł: Klechdy domowe
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1960
siebie w domu. Do zamczystej, ale widnej komnaty znosił mu Czarny Paw najsmakowitsze kąski i napitki, rybki sztucznie wędzone, małmazyje i różne migdały niebieskie.

Potem wyprawił pod jakimś pozorem swych kompanów, aby się nie dzielić z nimi złotym skarbem, i czekał oskomliwie pierwszych dzwonów wielkanocnych.
Wstał wreszcie uśmiechnięty słonecznie ranek Wielkiej Niedzieli. Czarny Paw przydźwigał sam wory z kamieniami. Zadychał się, spocił, ale rad był.
- Teraz musisz - rozkazywał gromko Sędziwój - zaprowadzić mnie w takie miejsce, skąd najlepiej słychać dzwony kościelne z Raciborza.
Podsunęli się cichcem na polankę na skraju lasu. Magik zaczął wykreślać tajemnicze koła na murawie. Pośrodku największego koła ustawił
siebie w domu. Do zamczystej, ale widnej komnaty znosił mu Czarny Paw najsmakowitsze kąski i napitki, rybki sztucznie wędzone, &lt;orig&gt;małmazyje&lt;/&gt; i różne migdały niebieskie. <br><br>Potem wyprawił pod jakimś pozorem swych kompanów, aby się nie dzielić z nimi złotym skarbem, i czekał oskomliwie pierwszych dzwonów wielkanocnych. <br>Wstał wreszcie uśmiechnięty słonecznie ranek Wielkiej Niedzieli. Czarny Paw przydźwigał sam wory z kamieniami. Zadychał się, spocił, ale rad był. <br>- Teraz musisz - rozkazywał gromko Sędziwój - zaprowadzić mnie w takie miejsce, skąd najlepiej słychać dzwony kościelne z Raciborza. <br>Podsunęli się cichcem na polankę na skraju lasu. Magik zaczął wykreślać tajemnicze koła na murawie. Pośrodku największego koła ustawił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego