dwie godziny leżał bez czucia, chwała Bogu, klaczka była nie podkuta, tylko wyszedł na słonko boże, pognał boso przez ściernisko, bo akurat aeroplan przymusowo wylądował w polu, i nicpoń skrwawił sobie całe stopy, gdyż zapomniał, co ma pod nogami - i potrafił tego wszystkiego dokonać w dziesięć dni wiejskich wakacji nad Wieprzem.<br>A Mariuszek? O, Mariuszek któregoś dnia, gdy miał cztery latka, przepadł jak kamień w wodę... Stefcia, służąca, choć poznanianka, dostała spazmów. Szukały go wszędzie, w całym sadzie, w całym domu i pod stołem w jadalni, gdzie lubił zasiadać ukryty za obrusem i zajadać masło z cukrem wykradzione ze spiżarni. Dzieciaka