jakby ukradkiem. Czekali, coraz bardziej niespokojni, na wiadomość od syna. Często odwiedzał Maleń Franciszek Kacperczak. Dlaczego za każdym razem zaglądał do kancelarii? Przeważnie zastawał Martę samą. Zagadywał o Surmę, siadał na krześle, niby czekał na kierownika. Nie wychylała nosa z ksiąg. Była zajęta albo taką udawała. Kacperczak nie przejmował się. Wiódł monolog, jakby mu było obojętne, czy go słuchają. Opowiadał o swoim dzieciństwie. Jałowym, zwykłym, jak dzieciństwo większości chłopskich dzieci. Pierwsze lata - pasionka ojcowej krowy, aby nie chodziła za stadem na odłogi. Wybieranie trawiastych przydróżków i rowów. Niedługo tego było, musiał iść z posyłką. Może wcześniej niż rówieśnicy, bo w chałupie