woda,<br>Orał ją w kółko czarny księżyc zwierza<br> 880<br>Wzeszły z głębiny, z bulgotu metanów.<br>Niematerialny nie jestem, nie będę.<br>Tak niecielesne nie dla mnie spojrzenie.<br>Mój odór wspólny, mój odór zwierzęcy,<br>Mieni się tęczą, huczy, bobra spłoszy<br> 885<br>I klaśnie echo.Ale ja zostałem<br>W wysokiej, miękkiej skrzyni aksamitu,<br>Władając nad tym, co trafiło we mnie:<br> 890<br>Jak tam pracują czwórpalczaste łapy,<br>Jak się otrząsa włos w mokrym tunelu.<br>On nie zna czasu i nie wie o śmierci.<br>Mnie jest poddany, bo ja wiem, że umrę.<br><br>Wszystko pamiętam. Ten ślub w Bazylei.<br>Dotknięta struna wioli i owoce<br> 895<br>W misach