drzwi, które przed nim rozwarł szeroko gospodarz.<br>Weszli do izby niewielkiej, zwanej kancelarią, nieco ciemnawej, bo z oknem na ganek wychodzącym.<br>- A sąsiad to już, po prawdzie, zbyt rzadko mi honor mi czynisz! - tonem przyjaznego wyrzutu odrzekł pan Czartkowski sadzając gościa w głębokim, skórą obitym fotelu. Sam zajął miejsce naprzeciw.<br>~ Wojażowało się trochę w zimie... żonę do wód niemieckich odwiozłem, a i w Księstwie bawiłem przez kilka tygodni, w samym Poznaniu... - usprawiedliwiał się pan Ksawery z miłym uśmiechem:<br>- Słyszeliśmy... słyszeliśmy! Sąsiad kochany zawsze do Europy ciągniesz - - wiadomo, czym skorupka nasiąknie... che, che!<br>- Zawsze to dobre wytchnąć trochę... o krajowych zapomnieć kłopotach