przełożonych, kapryśnych ocen innych urzędników, nie mógł się liczyć. Był jedynie młodym poetą, przystojnym mężczyzną, który tu przyjechał na krótko, ptak przelotny, mile witany przez grono nudzących się piękności.<br>Chwytał spłoszone, porozumiewawcze spojrzenia, jakże wolno przemykały się ciemno malowane powieki, podając sobie sygnały, że warto go mieć pośród kornych adoratorów. Wolał więc zachować dystans, który pozwalał na wycofanie się w porę, uniknięcie upokorzeń, słów, gestów potwierdzających nieprzekraczalne granice.<br>- Uważaj, Istvan - ostrzegał sekretarz Ferenz - uważaj, żeby za dużo o tobie nie gadali, bo wtedy koniec... Pójdzie raport, odwołają, zapaskudzą ci opinię i będziesz latami szlifował stołek w ministerstwie, zamiast pożeglować w szeroki