Typ tekstu: Książka
Autor: Marek Soból
Tytuł: Mojry
Rok: 2005
że muszę spaść na dno, bo się nie odbiję. Pociągnęłam łyk, rozgrzało mnie, ale więcej nie chciałam, nie ma nic obrzydliwszego na tym świecie od denaturatu, daję ci słowo, zresztą bałam się, że się otruję. Pogadałam z nimi, powiedzieli mi, co i jak, kogo szukać, z kim gadać, kto rządzi. Wprost pytałam, dwóch tam było miejscowych i oni wszystko wiedzieli, tylko że nie mogli z tego zrobić użytku, bo nie mieli takich cycków jak ja. Oni musieli zostać na tej plaży.
Rano dalej lało. Nie miałam się jak umyć, byłam mokra i zmarznięta. Poszłam do sracza przy molo, jak zobaczyłam się
że muszę spaść na dno, bo się nie odbiję. Pociągnęłam łyk, rozgrzało mnie, ale więcej nie chciałam, nie ma nic obrzydliwszego na tym świecie od denaturatu, daję ci słowo, zresztą bałam się, że się otruję. Pogadałam z nimi, powiedzieli mi, co i jak, kogo szukać, z kim gadać, kto rządzi. Wprost pytałam, dwóch tam było miejscowych i oni wszystko wiedzieli, tylko że nie mogli z tego zrobić użytku, bo nie mieli takich cycków jak ja. Oni musieli zostać na tej plaży.<br>Rano dalej lało. Nie miałam się jak umyć, byłam mokra i zmarznięta. Poszłam do sracza przy molo, jak zobaczyłam się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego