na niego czekać.<br> Gawlikowa bladła, milkła. Potem rzucała w stronę Surmy kose spojrzenie, a kiedy sądziła, że nie widzi, wzruszała ramionami.<br> - Co to się z ludźmi nawyrabiało. Całkiem podurnieli. Pan Surma, za przeproszeniem, też. Chocia dziedzicowy cioteczny brat. Dzieciakiem go pamiętam, o tylim. A tera dla bolszewików robi, im służy. Wstyd.<br> - Gawlikowa, tak nie można - broniła Surmy Marta. - Ziemia to święta rzecz. I nie wolno pozwolić, żeby głód. Nie wyjałowić.<br> - Dla chamów się starać?<br> - Dla ludzi. Dla narodu, dla wszystkich. To jest...<br><br> - Złodziejstwo i już! Wedle mojego rozumu lepciejszy głód, niźli dziedzicową ziemię chłopom na zmarnowanie.<br> - Nie zmarnują. Nauczą się gospodarzyć