Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
dłoni niczym cudowną lampę Aladyna i czym przed chwilą kusił naszą śliczną Marylkę, urastało w naszych oczach do rozmiarów maczugi, tak że pomyślałem:
"A to zbój!"
a podczas mszy świętej, kiedy posługując celebransowi, księdzu katechecie Franciszkowi Tomasikowi, odmawiałem po łacinie Confiteor, i w swoim własnym imieniu spowiadałem się Panu Bogu Wszechmogącemu, że zgrzeszyłem myślą i mową, choć nie uczynkiem, i biłem się w piersi, i powtarzałem:
- Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...
i prosiłem świętych orędowników w niebie, aby oddalili ode mnie pokusę, te śliczne piersi, te pośladki, te Sary, Anie, Ludki, Manie i Marusie, ale przebiegły szatan plątał
dłoni niczym cudowną lampę Aladyna i czym przed chwilą kusił naszą śliczną Marylkę, urastało w naszych oczach do rozmiarów maczugi, tak że pomyślałem:<br>"A to zbój!"<br>a podczas mszy świętej, kiedy posługując celebransowi, księdzu katechecie Franciszkowi Tomasikowi, odmawiałem po łacinie Confiteor, i w swoim własnym imieniu spowiadałem się Panu Bogu Wszechmogącemu, że zgrzeszyłem myślą i mową, choć nie uczynkiem, i biłem się w piersi, i powtarzałem:<br>- Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...<br>i prosiłem świętych orędowników w niebie, aby oddalili ode mnie pokusę, te śliczne piersi, te pośladki, te Sary, Anie, Ludki, Manie i Marusie, ale przebiegły szatan plątał
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego