dłoni niczym cudowną lampę Aladyna i czym przed chwilą kusił naszą śliczną Marylkę, urastało w naszych oczach do rozmiarów maczugi, tak że pomyślałem:<br>"A to zbój!"<br>a podczas mszy świętej, kiedy posługując celebransowi, księdzu katechecie Franciszkowi Tomasikowi, odmawiałem po łacinie Confiteor, i w swoim własnym imieniu spowiadałem się Panu Bogu Wszechmogącemu, że zgrzeszyłem myślą i mową, choć nie uczynkiem, i biłem się w piersi, i powtarzałem:<br>- Moja wina, moja wina, moja bardzo wielka wina...<br>i prosiłem świętych orędowników w niebie, aby oddalili ode mnie pokusę, te śliczne piersi, te pośladki, te Sary, Anie, Ludki, Manie i Marusie, ale przebiegły szatan plątał