wynosi związawszy oba skrzydła brodą.<br>Lipcowe noce odurzały zapachami, a dni były błękitne, jak gdyby skrzętnie wyprane w lazurowej wodzie. Adaś siedział w starym fotelu patrząc przez okna na świat boży, przepysznie wyzłocony, i rozmyślał. Dziewczyna opowiedziała mu dokładnie o jego bolesnej przygodzie. Ponieważ nie powracał długo, zaczęła się niepokoić. Wtem usłyszała ostrożne kroki tuż przed krzakiem, za którym leżała ukryta. "Panie Adasiu! - zawołała zduszonym głosem. - Jestem tutaj!" Wtedy stało się coś dziwnego: idący przystanął na jeden moment, jak gdyby badał, skąd głos pochodzi, zdumiony zapewne, że pochodzi jakby spod ziemi, po czym nagle począł uciekać przedzierając się na oślep. przez