związkowcy rozpoczęli męskie rozmowy" i już wiesz, że zaraz podejmą męską decyzję. Słyszysz: "mąż stanu" - i kiwasz ze zrozumieniem głową.<br>Niby dla równowagi powinna być i żona stanu... ale nie ma. Nie ma też premierki ani ministerki, a posłanki wolą, gdy się o nich mówi posłowie. Ot tak, dla niepoznaki. Wygląda na to, że kobieta w polityce to mutant i dziwadło, jak facet w sukience, jak baba na kominie.<br>Wszystko jedno, czy z prawa, czy z lewa, zawsze jest na wariackich papierach.<br>Albo się ją podejrzewa o "brak kobiecości" (casus Suchockiej), albo się jej zarzuca nadmiernie "kobiecy" stosunek do polityki (tak było z Hanną