się przyjacielsko ze Szretterem Klimczak. Przez moment przyglądał się bystro stojącemu obok Kosseckiemu.<br>- Znamy się?<br>- Oczywiście - odparł swobodnie Alek. - Z Batorego?<br>- Aha!<br>- Byczo jest! Siadajcie. To jest mój przyjaciel - wskazał na towarzysza. - Możecie przy nim swobodnie mówić. Swój chłopak. Nie od dawna, co prawda, bo od dzisiaj, ale nie szkodzi. Z każdego <page nr=245> nawróconego zawsze radość na ziemi. Naraził się, proszę ja was, facet wysokim władzom...<br> - Dajże spokój, Edek! - mruknął tamten. - Co rozgadujesz? - A co, wstyd ci? Swoi goście przecież, eleganccy chłopcy, koledzy z budy. To morowy gość, powiadam wam, tylko jeszcze nie wszedł we właściwy dryg. Karierę na urzędach chciał koniecznie