przypomniałem, że byłem w domu profesorostwa niedawno i jestem zaprzyjaźniony z panną Barbarą.<br>- Czy jest pan sam? - upewniała się profesorowa. <br>Zapewniłem ją, że tak, że nie mam żadnych złych zamiarów, że właśnie przyjechałem ze wsi, że byłem w aptece, a że apteka zamknięta, ośmieliłem się więc niepokoić profesorostwo w domu. Za drzwiami słychać było jakieś szuranie, przesuwanie mebli, wreszcie zwalnianie łańcucha i powoli drzwi się otworzyły, a przez szparę wyjrzała pani profesorowa. Postarzała się o kilkanaście lat. Ta ruchliwa osoba poruszała się jak sparaliżowana, widać też, posiwiała mocno.<br>- Proszę, niech pan wejdzie - i natychmiast zamknęła za mną drzwi.<br>Nie wiedziałem, jak się