socjalistyczną, w końcu został aresztowany, ale po perypetiach uciekł z więzienia w stolicy i po kilkuletniej tułaczce trafił pod Giewont. Uległ czarowi miejsca, jak wielu innych - po prostu zobaczył Tatry, zakochał się w nich i został w stolicy Tatr aż do swej śmierci w 1946 r. Stał się nieodłączną cząstką Zakopanego w tym okresie, dyżurował w Pogotowiu, po południu zachodził na obiad do Dworca Tatrzańskiego, do Kapuchy, jak mówiono o właścicielce restauracji, Zofii Krzeptowskiej, często na małą wódeczkę i pieczarki w śmietanie. Grywał tu chętnie w brydża z Kornelem Makuszyńskim, należał także do klubu brydżowego w Zakopanem. W sierpniu 1912 r