benzyną i podpaliła, a twoi psychiatrzy wilczym chórem zawyli pod oknem - wiedziałem, że nie zrezygnuję. Potem była jeszcze noc w Krakowie, po której z przekonaniem wypowiedziałem słowa, że szczytem szczęścia jest dla mnie pić wódkę z Mileną Hrabicz, czego moja matka nie zrozumiała, podobnie jak nie pojęła tajemnicy Krakowa Ewa. Żal za tym wszystkim przesłonił mi samą Lenkę.<br>Nagle złapałem się na tym, że traktuję ją dokładnie jak popsutą zabawkę - autko, co nie jeździ, pistolecik, co nie strzela, Lenka, co nie umie już pić wódki. Tak, Czikita, ludzie mówią, że do granic obłędu kocham twoją panią, a to wcale nie musi