bez bliskiej duszy ludzkiej, i nie upita przez nikogo, zwarzona tkliwość kłującego, starzejącego się bezpańskiego ciała <page nr=208>.<br>Umierający przymknął powieki i wargi znów rozświecił mu uśmiech:<br>- Myślisz, Borysie, że strach umierać w dwudziestym piątym roku życia? Rozebrało cię: młodość itd. Daj spokój! Nad sobą się pożal. Tacy, jak my, nie umierają. Zanadto wszystkimi korzeniami wszczepiliśmy się w masę, w gatunek. Wrośliśmy w nią każdym włóknem. Ci, co nie przeżyli z nami tych lat początkowej budowy, niech nam zazdroszczą umierając...<br>Chory nerwowymi rękoma chwycił rotmistrza za klapy frencza, przyciągnął go ku sobie i zaszeptał mu w twarz głosem świszczącym i podnieconym. Oczy błyszczały