Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
się zwidzieć, gdybym pozostał
wierny sobie, czyli obłąkany!
0, nie!
Za chwilę wstanę, pójdę i kwita!
Ale teraz, kiedy wracam, ponawiam swoje pytanie: kto idzie w
stronę obłąkania - ja czy świat?
Otóż z całą pewnością nie ja!...
Więc podobnie jak dziadek, który miał już umyte ręce, uśmiechnąłem się ze szczęścia.
Żegnaj, Sokratesie.
Wytarłem spiesznie stopy ręcznikiem i zanim którykolwiek z
amatorów zdążyłby podskoczyć z prośbą do Heleny, schwyciłem ją za
rękę i zabrałem znad tworkowskiej sadzawki.
Powróciliśmy na ławkę pod kasztanem.
Mówiliśmy o naszej córce, Jo, która przyznała się żonie, że chce
zostać malarką, co ucieszyło mnie i ubawiło zarazem, gdyż
się zwidzieć, gdybym pozostał <br>wierny sobie, czyli obłąkany!<br> 0, nie!<br> Za chwilę wstanę, pójdę i kwita!<br> Ale teraz, kiedy wracam, ponawiam swoje pytanie: kto idzie w<br>stronę obłąkania - ja czy świat?<br> Otóż z całą pewnością nie ja!...<br> Więc podobnie jak dziadek, który miał już umyte ręce, uśmiechnąłem się ze szczęścia.<br> Żegnaj, Sokratesie.<br> Wytarłem spiesznie stopy ręcznikiem i zanim którykolwiek z<br>amatorów zdążyłby podskoczyć z prośbą do Heleny, schwyciłem ją za<br>rękę i zabrałem znad tworkowskiej sadzawki.<br> Powróciliśmy na ławkę pod kasztanem.<br> Mówiliśmy o naszej córce, Jo, która przyznała się żonie, że chce<br>zostać malarką, co ucieszyło mnie i ubawiło zarazem, gdyż
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego