Typ tekstu: Książka
Autor: Andrzej Czcibor-Piotrowski
Tytuł: Cud w Esfahanie
Rok: 2001
że bardzo się spieszę...
i minąwszy ich, kręciłam zalotnie tą swoją krągłą tylcią, tak jak wtedy, kiedy oddalałam się na dziedzińcu lwowskiego dziedzińca od smukłego, wysokiego Włodka, któremu sięgałam ledwie do ramienia i który przedtem tak cudownie mnie całował, ale musiałam wspiąć się na palce, by sięgnąć jego uchylonych ust.

Zmyślanie - niezmyślanie
Nie mogłem przestać o nim myśleć: o tym Josefie Conradzie, inaczej Teodorze Józefie Konradzie Korzeniowskim, o którym po raz pierwszy usłyszałem od naszego opiekuna, pana Henryka Hadały z Londynu, o żeglarzu i pisarzu w jednej osobie,
i nagle jakże pociągający wydał mi się ten pomysł: nie raz, nie dwa
że bardzo się spieszę...<br>i minąwszy ich, kręciłam zalotnie tą swoją krągłą tylcią, tak jak wtedy, kiedy oddalałam się na dziedzińcu lwowskiego dziedzińca od smukłego, wysokiego Włodka, któremu sięgałam ledwie do ramienia i który przedtem tak cudownie mnie całował, ale musiałam wspiąć się na palce, by sięgnąć jego uchylonych ust.<br><br>Zmyślanie - niezmyślanie<br>Nie mogłem przestać o nim myśleć: o tym Josefie Conradzie, inaczej Teodorze Józefie Konradzie Korzeniowskim, o którym po raz pierwszy usłyszałem od naszego opiekuna, pana Henryka Hadały z Londynu, o żeglarzu i pisarzu w jednej osobie,<br>i nagle jakże pociągający wydał mi się ten pomysł: nie raz, nie dwa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego