Typ tekstu: Książka
Autor: Kowalewski Włodzimierz
Tytuł: Bóg zapłacz!
Rok: 2000
nocą, pielęgniarki przychodziły i znikały jak fantomy, okno, w które się wgapiałem, czerniało, bladło, jaśniało i znowu przechodziło w czerń, a ja znieść nie mogłem monotonii upływu czasu i własnej bezwoli. Znalazłem kontakt z Wszechwłogą i zgłosiłem się tutaj. Czułem się trochę lepiej, zamknąłem mieszkanie, wezwałem taksówkę, przyjechałem do szpitala. Zrobiłem to z pustki, z nudów, ze strachu i z niecierpliwości. I nagle, już po wszystkich formalnościach - słabo, ciemno przed oczami, wylew. Jak na złość. No i jestem przykuty do łóżka. Przedtem, przyznam się, myślałem, że może tylko trochę pożartuję z kostuchą, Wszechwłoga zapewniał, że w każdej chwili mogę zrezygnować. Ale
nocą, pielęgniarki przychodziły i znikały jak fantomy, okno, w które się wgapiałem, czerniało, bladło, jaśniało i znowu przechodziło w czerń, a ja znieść nie mogłem monotonii upływu czasu i własnej bezwoli. Znalazłem kontakt z Wszechwłogą i zgłosiłem się tutaj. Czułem się trochę lepiej, zamknąłem mieszkanie, wezwałem taksówkę, przyjechałem do szpitala. Zrobiłem to z pustki, z nudów, ze strachu i z niecierpliwości. I nagle, już po wszystkich formalnościach - słabo, ciemno przed oczami, wylew. Jak na złość. No i jestem przykuty do łóżka. Przedtem, przyznam się, myślałem, że może tylko trochę pożartuję z kostuchą, Wszechwłoga zapewniał, że w każdej chwili mogę zrezygnować. Ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego