odnalezieniu kortów, na których miała się odbyć impreza zdarzyłem tylko położyć plecak i od razu wzięliśmy się za układanie maty dla b-boy'ów którzy mieli tego dnia wystąpić. Zulu King Sadi biegał, krążył, dzwonił, jeździł, tak, aby wszystko było przygotowane jak najlepiej i nie brakowało niczego. W tym samym czasie Zulu King Graff pomagał innych chłopakom w bieleniu płyt wiórowych przeznaczonych na jam graffiti.<br><br>Powoli, lecz systematycznie przybywało ludzi, a korty w Wiśle stały się śląskim centrum Hip-Hop'u. To było czuć w powietrzu. Emocje, adrenalina, duch rywalizacji... Nie można tego zrozumieć, to trzeba przeżyć. Początkowo liczba osób nie była imponująca