zazdrość. Znaczy, że jej zależy na mnie. Panowie, ach, jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Kocha mnie, Lucia mnie kocha. Jedziemy do "Moulin Rouge", tam będziemy się radować. Najdrożsi, wybaczcie, jestem tylko Michał Bove.<br>Zajęli miejsca przy okrągłym stoliku, w jakiejś wrzaskliwej sali, wytapetowanej na czerwono. Większość publiczności stanowili młodzi, eleganccy Żydzi, z arogancją na wypudrowanych twarzach i potwornie kolorowymi towarzyszkami u boków. Było tu duszno, gorąco i bardzo hałaśliwie. <page nr=159> Bove jednak nie zwracał na to uwagi. Podano im cocktaile i tak zajęli się rozmową, że zapomnieli, gdzie są.<br><gap><br>Odurzony pracą mózgu i wyobraźni, znękany rozpamiętywaniem przeszłości, zapadł się wreszcie w jakieś