zwoływał lampasem,<br>Ochotka zaś piechotką borem szła i lasem,<br>Z dębu spadła, gnat stłukła, bo Zgarb ją oszwabił.<br><br>Jako tu się spodziewać, że z mrocznego lasu,<br>W którym zbrojna w pancerze buszowała fauna,<br>Gospodarz, co się w pole zagalopował z pługiem,<br>Ksiądz na wieży dalekiej z nietoperzem w zwadzie,<br>Potajemny Żydzina w młynarzowym sadzie.<br>Nawet strachy na wróble padały jak długie.<br><br>Strzykwą śliny pryskały znieważone grusze,<br>Nioskom jaja - jak w Boschu - gruchnęły spod skrzydeł,<br>W izbie z miotłą tańcował okulały zydel,<br><orig>Wniebowbiegły</> pierzyny w gęsiej zawierusze.<br><br>Tam gdzie koza się pasła - teraz stała groza,<br>Skamieniały twarogi na oscypki trwogi,<br>Poszły owce