Życia Gundlinga..., podobnie zresztą jak w każdym typowym przykładzie prymitywnej agitki, nie pozostawia się tu niczego wyobraźni czytelnika czy widza. Goebbelsa nie wystarczy ośmieszyć biustem i ciążą, trzeba go jeszcze skojarzyć z chmurą smrodu (tak jak gdyby skłonność do wzdęć była główną rzeczą, którą mielibyśmy temu człowiekowi do zarzucenia), bo a nuż tępy widz nie zrozumie, kto mianowicie jest w tej scenie czarnym charakterem. Ale scena uderza również czymś innym: ochotą i łatwością, z jaką Müller stawia znak równania między Trzecią Rzeszą a zachodnimi demokracjami, między hitlerowską Endlösung i historią Indian w Ameryce, między "Sieg Heil" i "Nic, co ludzkie, nie jest