szary beton z rodzynkami, który wciąż tkwił w piecyku. Nie dał się kroić. Podgrzałam go trochę i wygarnęłam łyżką po sporej porcji lepkiej masy. Podałam na stół zaznaczając mimochodem, że jest to betą (z akcentem na "ą", bo tak pewnie Francuzi przeczytaliby słowo "beton") de la mezą (z akcentem na "ą", bo tak Francuzi czytają słowo "maison"), zrobiony według przepisu jednej z najstarszych restauracji w Paryżu. <br>- Ach, uwielbiam francuską kuchnię - westchnęła Żona Podróżnika. <br>Córka Podróżnika, która od kilku lat nieustannie się odchudza, oświadczyła, że spróbuje, jeżeli to jest dietetyczne, a oczywiście było, a sam Podróżnik po chwili wyraźnie głębokiego zastanowienia powiedział