nagrabiłem, to muszę tam pójść. Dwóch mnie odprowadziło do autobusu, jakieś papierosy mi dali i pożegnali mnie czymś takim, że to nie jest na zawsze, że ja do nich wrócę. Zresztą tak się stało". Drwiącym czy pełnym zrozumienia, ale chyba wszystkim - jak mówisz - kumplom od flaszki zależy, żeby przekonać świeżego abstynenta, że i tak będzie pił.</><br><who2>Włodek: A jeśli ktoś - jak to ujął pewien terapeuta odwykowy, trzeźwy alkoholik <br>- "decyduje się na leczenie i pójdzie to ăw eter+, wśród znajomych i sąsiadów staje się przegrany". Inny wspomina: "Główną obawą związaną z pójściem na odwyk był wstyd przed kolegami, znajomymi, przed otoczeniem. Wstydziłem