z krowami, z dziećmi...<br>Na to on trochę odruchowo dodaje gazu i maszyna hałasem zasłania go przed wrzaskiem kobiety, gąsienice niecierpliwie ryją ziemię jak podkowy <orig>przedreptującego</> konia i ona w końcu mieszając łzy i wymysły rzuca jakąś torbę z jedzeniem i żegna krzyżem i patrzy, jak pojazd ociera się o agrest i pełznie w stronę asfaltu. <br>To tylko dwadzieścia kilometrów, ale jeżeli jest południe, to dopiero o zmierzchu Janek dotrze na miejsce. Teraz wciska uszankę na uszy, zapina waciak pod brodą i w ten sposób opuszcza swoją wieś, to zgiełkliwe państwo kobiet, dzieci i przypadku, który po jakimś czasie, niezauważalnie, staje