Wolnego, kiedy był już żonaty i miał dwoje dzieci, ale nie poświęcał im specjalnie dużo czasu. Działał w harcerstwie, organizował obozy, wszędzie go było pełno. Właściwie to Lusia ciągnęła ten wózek: pracowała w ZNP, gotowała, prała i sprzątała, a na dodatek wychowywała dzieci. To, że Janusz i Hanka w ogóle akceptowali ojca, było głównie jej zasługą, bo stworzyła na ich użytek mit wielkiego działacza, który zajmuje się sprawami o wiele ważniejszymi niż osobiste. I w ten sposób dzieci wyrosły w etosie poświęcenia na rzecz ogółu. Prawdę mówiąc, <page nr=80> najbardziej poświęcała się Lusia... Potem działaliśmy obaj w "Solidarności". I obaj byliśmy internowani. Mnie