Jasia, braciszka Anielci, ślicznego chłopaczka <br>o długich, jasnych loczkach, i podarował mu pełną <br>torebkę słodkich okruchów od ciasta, które, rzecz <br>jasna, były zatrute... W duszy podłego Turka kiełkowała <br>widocznie nadzieja, że Jaś poczęstuje tym ciastem - mnie... <br>Jednakże Anielcia zobaczyła całą tę scenę <br>z bramy - i odebrała Jasiowi torebkę, którą <br>przy akompaniamencie jego rozdzierających serce krzyków zakopaliśmy <br>w kącie za szopą. <br><br>W ogóle owo nikczemne i zdradliwe postępowanie Turków <br>miało tylko ten skutek, że oburzyło przeciw nim wszystkich <br>szlachetnych. <br><br>To już nie tylko moje królewskie pochodzenie otaczało <br>mnie nimbem wielkości i niedostępności, lecz nieprzebrane <br>skarby będące w moim posiadaniu czyniły ze mnie