jakby trochę przed nim tłumaczyć, zachwalając szacowną Arkonię, ale to i tak nie miało znaczenia. Na ulicę wyszliśmy w milczeniu. Kiedy przechodziliśmy na drugą stronę Matejki, Alek powiedział:<br>- Ty, jak widzę, idziesz prosto, a ja tu muszę skręcić. Serwus. Znikł mi z oczu, oddalając się w stronę Alej. Nigdy już ani on nie zadzwonił do mnie, ani ja - do niego. Nawet wtedy, kiedy zacząłem się nosić z, niespełnionym zresztą, zamiarem wystąpienia z korporacji. Co prawda - nie z pobudek światopoglądowych. Nie zadzwoniłem do Alka nawet wtedy, kiedy zaczęło się wysiedlanie Żydów do getta (mieszkał na Marszałkowskiej). I, kiedy czytam dziś, czy słyszę o