Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Umykała z szelestem w plątaninę źdźbeł zmierzwionych przez wiatr. Idąc pogryzali siemieczki, prażone ziarnka słonecznika. Mieli ich pełne kieszenie.
- Jołki pałki, a jak za późno przyszedł mi ten skok do głowy? - zaniepokoił się Wasyl. - Nocą przymrozki i już może być po zbiorach, zamiast arbuzów popadną się same badyle!
- Nie będzie arbuzów, to może co innego podwędzić się da? A jakby całkiem nic, to choć kawał świata człowiek zobaczy. Nie, Wasia?


- Raniej by my poszli, żeby księżyca nie było... Grunt się nie bać, Jurik! Ty nie myśl, że worujesz... Ot, ty myśl, że wziął ty coś, co się tobie należy tak albo
Umykała z szelestem w plątaninę źdźbeł zmierzwionych przez wiatr. Idąc pogryzali siemieczki, prażone ziarnka słonecznika. Mieli ich pełne kieszenie.<br>- Jołki pałki, a jak za późno przyszedł mi ten skok do głowy? - zaniepokoił się Wasyl. - Nocą przymrozki i już może być po zbiorach, zamiast arbuzów popadną się same badyle!<br>- Nie będzie arbuzów, to może co innego podwędzić się da? A jakby całkiem nic, to choć kawał świata człowiek zobaczy. Nie, Wasia?<br><br><br>- Raniej by my poszli, żeby księżyca nie było... Grunt się nie bać, Jurik! Ty nie myśl, że worujesz... Ot, ty myśl, że wziął ty coś, co się tobie należy tak albo
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego