jakoś zawsze w trakcie tego opowiadania <br>to uśmiechnąć się do któregoś dziecka, to <br>pokazał taką sztukę, że bachory aż usta otwierały <br>ze zdumienia. Drobnostką było bowiem dla niego wyciągnąć <br>komuś najniespodziewaniej zza kołnierza cukierek, połknąć <br>zapaloną zapałkę, a następnie wyjąć ją <br>sobie jeszcze palącą się z nosa lub pokazać jakiemuś <br>bąkowi, że nie zna zawartości własnej kieszeni, bo <br>mu się nagle urodziła w niej bułka... Toteż od razu, <br>jeszcze tego pierwszego wieczora, trzymał na kolanach dwoje, <br>a troje innych obstąpiło go ze wszystkich stron, nie odrywając <br>od niego zachwyconych oczu i śledząc każde jego poruszenie, <br>jak gdyby oczekiwało, że Felek zrobi