nie gustuję.<br>- Każę ci otwierać buduar Ślicznej? - obraził <br>się Pinokio. - Nocą, hrabio, chciałoby się czasem <br>pooddychać świeżym powietrzem bez meldowania Aniołowi <br>Stróżowi. <orig>Kapewu</>? Jak mówi nasz, tu obecny, Paluch. Paluch, <br>ukłoń się panu hrabiemu...<br>Klucz - spłaszczony na końcu zakrzywiony gwóźdź - trzymali <br>pod środkową skrzynką z paprotką. Wszędzie tych <br>skrzyń z badylami było pełno, specjalność Ślicznej, <br>raz chociaż jedna się przydała. Gwóźdź znalazła <br>kiedyś sprzątaczka, wypchnęli przed siebie Kazia Wierszyka, <br>miał błękitne oczy cherubina, a głos - flet <br>po prostu. Awaryjny - wyszeptał ze znaczącym uśmiechem <br>Kaziu. - Sam pan kierownik kazał pilnować. Tylko <br>cii..., żeby gówniarze nie zauważyli. Zgubią.<br>Sprzątaczka ostrożnie schowała klucz-gwóźdź