Jeszcze nie tak dawno porównywałem ją z Nataszą Rostową. Jeszcze nie tak dawno wracając ze szkoły włóczyłem się po Wielkiej Wasilkowskiej, żeby ją spotkać. Byłem zaczarowany powabem jej zmiennych nastrojów, poetycznością, dziewczęcym marzycielstwem... Leonid, "piekielnie mądry" barbarzyńca, roztrzaskał jak porcelanową wazę jej delikatny wewnętrzny świat. Przemknął mi przez myśl modny banalny wiersz Sully Prudhomme'a: "N'y touchez pas, elle est brisée..." "Nie troń jejo, ana razbita..." - deklamowała niegdyś Polina. Tak, Leonid podciął jej skrzydła, pozbawił ją owego nieuchwytnego wdzięku, którym czarowała, gdy ukazywała w uśmiechu swój krzywy ząbek. Trudno było po prostu uwierzyć, że ten drobny, znikomy na pozór szczegół może stanowić