gospodarka im nawala<br>i bigos może być nie lada,<br>mądrale, tkwiący wciąż przy biurku,<br>do specjalistów się od kurków<br>zaczęli zwracać po poradę.<br>Gdy Rurka dostał nominację,<br>to się skończyła animozja.<br>Szmaciak uznaje wyższe racje<br>i wie, że dalej tak nie można.<br>Omal nie cmoka Rurki w mankiet,<br>wydaje pożegnalny bankiet,<br>zamawia chór Wesoła Bździna,<br>hej, łza się kręcić już zaczyna!<br>I na bankiecie, po toastach,<br>kiedy wybiła już dwunasta<br>i wszyscy mieć zaczęli w czubie, <br>mówi do Rurki: Tak cię lubię!<br>Tak radbym ci przychylić nieba,<br>jeżeli zaszłaby potrzeba.<br>Na dowód, jak cię kocham, druhu,<br>pokażę dzieło ci złych duchów