pytał, czy nie ma zmienić. Roman wściekłym ruchem podsunął mu pod nos trzymane w rękach pieniądze: - Widzisz pan! - krzyknął mu prosto w wybałuszone oczy i jak pijany potoczył się w kierunku okna, gdzie dzwoniła popielniczka. Zanim tam doszedł, zagrodziły mu drogę czyjeś ręce z dwudziestozłotówką: - Płacę dwie czarne.<br>Roman odebrał banknot i dołączył go do tych, które trzymał w ręce. Spod okna wyzierały jakieś złe oczy, ręka obejmowała popielniczkę: - No, przyjdzie ten płatniczy czy nie! A, to pan! No, bo już miałem wyjść. Płacę kapucyna, niech pan wyda resztę.<br>Roman, ujrzawszy leżącą na stole stuzłotówkę, zatrzymał się wpół kroku - nie opłacało