W domu zapanowała histeria, wszyscy się nawzajem oskarżali, wychodziły stare animozje, kompleksy, w końcu któregoś dnia postanowiono sprzedać gospodarstwo razem ze szklarniami dziadka. W kilka godzin buldożery zrównały z ziemią cały teren. <br>Pod numerem czterdziestym dziewiątym na targu przy Chełmińskiej znajdowała się teraz budka z tanią odzieżą. Nie było już baraków Blachowskiego, syna prawdziwego esesmana, hodowli lisów, piaszczystych wydm wzdłuż torów kolejowych, wszędzie stały nowoczesne, zimne budynki firm i zakładów, nad którymi wznosiły się martwe szkielety żurawi. <br>Czułem się jak na więziennym wybiegu. Wielka ściana hurtowni spożywczej tworzyła jakby literę L, jej dłuższy bok wybudowano od strony wschodniej, krótszy od północnej