kazali zrobić szereg, a przed nami postawili karabin maszynowy. Za plecami mieliśmy wykopany rów. Powiedziałam do mamy, żeby mnie wzięła na ręce, bo bałam się, że ją zastrzelą, a ja zostanę sama. Nagle do strażników ktoś przybiegł i powiedział, że do obozu jedzie inspekcja. Kazali nam szybko wracać się do baraków.<br>Łucja Kurjan, z domu Malorny: - Raz wyszłam za bramę. Strażnik nie chciał mnie wpuścić do obozu. Żartował, że mogę iść do domu. Dobrze wiedziałam, co to znaczy, choć byłam dziesięcioletnim dzieckiem. Kiedy bowiem przygnano nas do obozu, komendant powiedział na apelu, że jeśli ktoś ucieknie, to rozstrzelają całą jego rodzinę