tyle jednak, by odprężony wyszukanymi rozrywkami mózg mógł wszystko dobrze zarejestrować.<br>- Proszę powtórzyć - mruknął. - Kurt Smolorz, tak? Proszę się niczym nie martwić.<br>Odłożył słuchawkę i spojrzał uważnie na łysą głowę i wielkie wąsy atlety ubranego w trykotowy kostium.<br>- Słyszałeś, Moritz? Policjant Kurt Smolorz, krępy, silnie zbudowany, rudawy.<br>- Słyszałem wszystko, panie baronie - zameldował Moritz. - I wiem, co mam robić. <br><br>Wrocław, wtorek 29 listopada, <br>godzina szósta po południu<br>Zafrasowany barman z gospody Petruskego postawił przed Mockiem talerz z grubymi plastrami przysmażonego boczku. Kiedy Mock wskazał palcem na swój pusty kufel, zrobił on minę człowieka, któremu ktoś bardzo dokucza. Mock postanowił jeszcze bardziej go