jakiegoś męskiego, mocniejszego.<br>- Johann, nie wybrzydzaj! Jesteś okropny - żachnęła się Róża. - Pamiętaj, że szabat nie zdarza się co dzień.<br>- A ja z kolei cię proszę, nigdy nie mów do mnie Johann, ani słowa po niemiecku, chcesz mi dokuczyć! - naburmuszył się. <br>Zapalił wreszcie papierosa, złamał zapałkę, syknął. Zamachał kikucikiem, aż dymek barwy kociego futerka zawirował. Dymek wsiąkł, ostry, pryskliwy zapach siarczanego łebka uchował się dłużej. Za oknem świat się przepoławiał. Czarne niebo jak napastnik i napuchnięta, sina ziemia, jak dłonie chorego na nerki Mozarta. Dzwonili na nieszpory. Oziębiło się, śnieg zaiskrzył metalicznie. <br>- Jean, wróć do mnie, nie drocz się, smutno mi bez