w polu. <br>- I co? Mają jakieś szanse, żeby?... Nim proboszcz pomyślał o odpowiedzi, weszła gospodyni, niosąc w grubej niebieskiej serwecie dwa talerze, na których dymiły dorodne, polane przyrumienionym masłem pierogi z serem. <br>Jedli pomału. Może dlatego, że nadal myśleli o znakach zatartych, o głazach omszonych, które pół wieku temu były betonem szumiącym, lanym w drewniane formy przez młodzików rozebranych do pasa, co odrzucali z czoła wesołe włosy. <br>Kiedy już Gerta zabrała talerze i postawiła szklanki z herbatą, proboszcz przetarł dłonią spocone czoło. <br>- Niewiele znajdują... W najlepszym razie cmentarz. I mówią chórem: "To pewnie tu..." Bo przy kilku nazwiskach znaleźli rocznik zbliżony