Ale żeby był ten prawdziwy, żydowski...<br>Fejga wzięła się pod boki, rozpromieniona, zwycięska.<br>- Nu, nie mówiłam? - rzekła z rozczuleniem. - Jak on to ładnie powiedział: żeby był prawdziwy, żydowski...<br><page nr=64> Była chuda, wysoka, hałaśliwa, w ogóle ta Fejga - wstyd powiedzieć - podobna była do matki Szczęsnego.<br>Starsze dzieci nie odzywały się wcale, kopiąc bez przerwy. Może wstydziły się za rodziców, że tak się płaszczą, nadskakują. A to najmłodsze nic sobie z nikogo nie robiło. Szło do obcych z ufnością w oczach ogromnych i nie do wiary niebieskich. Jeszcze nie bite, nie krzywdzone... Brajńcia, Brajnyśkie - tak na nią matka wołała, a chciałoby się powiedzieć Wieśka. Jasna