pewien rozdział, uśmiechnął się nader łagodnie i uderzył we drzwi<br>brzuchem. Milczenie. Drzwi stały nieme, wyzywająco spokojne, płaskie.<br> Osiełek odwrócił się tyłem i walnął pośladkiem tak silnie, że tynk na<br>suficie zaskrzeczał i osypał mu się na koniec nosa; ale nic nie<br>pomogło: drzwi twarde jak brama trojańska szczerzyły pożółkłą,<br>bezczelną klamką.<br> Pan Osiełek był zrozpaczony i płakał. Po kwadransie płaczu drzwi<br>wreszcie otworzyły się i Porfirion ujrzał czarne, wąziutkie, podobne do<br>grubej laski plecy astrologa Wulkana.<br> Astrolog stał przy oknie, odwrócony ku Osiełkowi tyłem, i z<br>niesłychanym zajęciem śledził przechadzkę wielkiej muchy, brzęczącej na<br>szybie; było to obrzydliwe muszysko, jedno