Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Kultura
Nr: 7-8
Miejsce wydania: Paryż
Rok: 1964
drzwiach. Objął wszystkich wzrokiem: zdawali się być jacyś nienaturalni, spłoszeni. Chciał coś powiedzieć, co by sprowadziło ich z powrotem do dawnego, beztroskiego nastroju.
- Pewnie Carmen nie może znaleźć kluczy do auta i wzywa mnie na pomoc.
Ale sam zrozumiał, że wyszło to głupio i nienaturalnie i nic nie pomogło.
Tradycyjna, bezmyślna pukanina zaczęła się zaraz po zapadnięciu zmroku. Listonosz Perez podlewając wątłe roślinki w doniczkach na patio - jedynym skrawku wolnego powietrza, który posiadał wraz z rodziną - myślał sobie: "Kiedy wreszcie władze zabronią tej zabawy?" Jako dziecko sam gonił z kolegami i wielkim arsenałem różnego rodzaju rakiet i petard. Ale teraz strzelali
drzwiach. Objął wszystkich wzrokiem: zdawali się być jacyś nienaturalni, spłoszeni. Chciał coś powiedzieć, co by sprowadziło ich z powrotem do dawnego, beztroskiego nastroju.<br>- Pewnie Carmen nie może znaleźć kluczy do auta i wzywa mnie na pomoc.<br>Ale sam zrozumiał, że wyszło to głupio i nienaturalnie i nic nie pomogło.<br>Tradycyjna, bezmyślna pukanina zaczęła się zaraz po zapadnięciu zmroku. Listonosz Perez podlewając wątłe roślinki w doniczkach na patio - jedynym skrawku wolnego powietrza, który posiadał wraz z rodziną - myślał sobie: "Kiedy wreszcie władze zabronią tej zabawy?" Jako dziecko sam gonił z kolegami i wielkim arsenałem różnego rodzaju rakiet i petard. Ale teraz strzelali
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego